burgery Wrocław

Burger Bar, czyli takich burgerów nie chcemy

Burgerowy hype zdecydowanie przyhamował w ostatnim czasie, co wcale nie znaczy, że na gastronomicznej mapie Wrocławia nie powstają nowe miejsca specjalizujące się w serwowaniu właśnie burgerów. Niestety, z każdą kolejną wizytą w tych barach czy foodtruckach przekonuję się, że ich właściciele, po pierwsze – spóźnili się, po drugie – nie mają zazwyczaj pojęcia o gastronomii. Staram się jednak do każdego z tych miejsc dotrzeć, żeby sprawdzić czy faktycznie jakość nowo otwieranych burgerowni jest tak fatalna.

Najnowszą „perełką” we Wrocławiu jest Burger Bar przy ul. Dubois, otwarty niespełna miesiąc temu. Przyznam, że od samego początku, kiedy zobaczyłem witrynę, miałem złe przeczucia. Mimo wszystko postanowiłem sprawdzić czy da się tam zjeść coś sensownego.

bar 2

Z witryny woła do nas duży napis Burger Bar, natomiast już na potykaczu ustawionym przed lokalem jesteśmy informowani, że w środku istnieje możliwość zamówienia także tostów i pierogów. Zaleciało mi w tym momencie trochę budkami z PKS-u.

Wystrój baru jest dość nietypowy, z jasno fioletowymi ścianami, białymi stolikami, bardziej przypomina jakąś małą kawiarenkę w centrum.

bar 1

W menu zapisanym kredą na tablicy na pierwsze miejsce wyskakują tosty, dopiero niżej możemy znaleźć temat przewodni, czyli burgery. Do wyboru mamy siedem opcji, w tym najtańszy za 10 zł, ale bez frytek. Decyduję się na Bekon Burgera za 16 zł.

Obsługa klientów wygląda dość dziwnie, ponieważ wchodząc do lokalu nie zastajemy nikogo z personelu, dopiero po chwili pojawia się ktoś z drugiego pomieszczenia, które zapewne jest kuchnią.

Zgodnie z przewidywaniami pytań o stopień wysmażenia nie usłyszałem. Od osoby przyjmującej zamówienie usłyszałem także ciekawą opinię na temat boczku. Poprosiłem, jak zwykle, o wysmażony na skwarek, chrupiący bekon. W odpowiedzi poinformowano mnie, że… boczku nie da się tak przypiec. Tak więc w innych barach kucharze posiadają jakieś nadprzyrodzone moce, że otrzymuję brązowy, genialnie spieczony skwarek.

bar 3

Po niespełna dziesięciu minutach na mój stolik trafia papierowy talerzyk z frytkami i burgerem. Bułka jest ogromna i swoimi rozmiarami robi spore wrażenie. Szkoda, że tylko wrażenie, ponieważ po otwarciu górnej części, okazuje się co skrywa w środku. A nie skrywa nic specjalnego. Bekonu faktycznie nie dało się podpiec, został wrzucony do bułki po delikatnym muśnięciu go ciepłem grilla. Poza tym w środku znalazłem kilka piórek białej cebuli, sałatę, serek – prawdopodobnie hochland z folii oraz kotlet. Nie burger, kotlet. Całość została utopiona w niespotykanych dotychczas ilościach majonezu – z góry i ketchupu – od spodu. Aha, w środku znalazłem jeszcze plasterki cukinii, nie wiem dlaczego.

bar 5

 

Bułka została po prostu przekrojona. Nikt nie wpadł na pomysł, aby choćby lekko ją zgrillować. Mięso było wysuszone na wiór, miało grubość kotleta z burgerów podawanych w budkach na PKS-ie, no i zwyczajnie było fatalne, niedoprawione, gumowate, a na dokładkę i tak zdominowane przez wszechobecne sosy w postaci majonezu i ketchupu.

Zjadłem kilka gryzów, zagryzłem paroma nasiąkniętymi tłuszczem frytkami z mrożonki i podziękowałem. Z tak wątpliwych przyjemności, jak jedzenie tego a’la burgera, zrezygnowałem. Za 16 zł w wielu miejscach w naszym mieście można zjeść pyszne jedzonko, niekoniecznie fastfoodowe.

Burger Bar

ul. Dubois

Strefa kibica, czyli sprawdzamy burgery i naleśniki

Siatkarskie Mistrzostwa Świata odbywające się w naszym kraju straciły nieco uroku przez stację Polsat, która postanowiła zakodować nam obraz z meczów, więc spora część kibiców tego sportu chętnie ogląda zmagania naszych zawodników w strefach kibica. We Wrocławiu została ona ustawiona zaraz przy Hali Stulecia. Oczywiście przy tłumach, jakie wizytowały strefę kibica w niedzielę, musiało pojawić się piwo, a jeśli pojawiło się piwo, musiało być także jedzenie. No właśnie, możliwość przegryzienia czegoś przy strefie kibica zapewniają foodtrucki stojące tam przez cały okres trwania mistrzostw, czyli Bratwursty, Byczy Burger oraz coś nowego, a więc Foodszak.

strefa 2 strefa 3
strefa 11

Menu chłopaków z Bratwurstów znam na wylot, smakuje mi od samego początku, więc – zważając na ogromną kolejkę do nich – postanowiłem tym razem spróbować czego innego. Co prawda Byczy Burger także został przeze mnie już wcześniej opisany, ale nie byłem wtedy do końca zadowolony. Słyszałem jednak ostatnio, że chłopaki się wyrobili i można u nich zjeść coraz lepiej. Nie zastanawiając się zbyt długo, wybieram z ich menu Byczego Hot, płacę 17 zł i czekam, ale zaledwie około 6 minut.

strefa 5 strefa 6 strefa 7

Byczy Hot, czyli wołowina, jalapeno, sałata, nachos, cebula i salsa. W standardowej wersji jest jeszcze majonez, ale jakoś nigdy sam majonez nie pasował mi do burgera, więc z niego zrezygnowałem. Próbujemy. Po zdjęciu górnej części bułki uderzyły we mnie świetnie współgrające ze sobą kolory dodatków, przyznacie, że wyglądają znakomicie.

Mięso okazało się średnio wysmażone, soczyste, lekko różowe i, co dla mnie bardzo ważne – świetnie doprawione. Właściciele wykonali dobrą robotę i rozwinęli się od początku swojej działalności. Doskonale do ostrych papryczek jalapeno dopasowana jest delikatnie kwaśna salsa pomidorowa, a całość podkręcają chrupiąca cebula i nachos. Na koniec główny bohater, bułka. Niezmiennie, od początku uważam, że jedna z najlepszych burgerowych we Wrocławiu. Miękka w środku i wspaniale chrupiąca z zewnątrz. Do końca bez żadnych problemów trzyma w ryzach wszystkie składniki. Duże brawa dla Byczego Burgera, bo o ile za pierwszym razem mogłem się do czegoś przyczepić, tak tym razem było pysznie, za dobrą cenę i szybko.

Drugim punktem, który udało się odwiedzić, oczywiście poza tym z piwem, okazał się różowy foodtruck, przyciągający klientów samym wyglądem.

strefa 4

Tutaj mała uwaga do właścicieli. Proponowałbym w jakiś sposób wyeksponować nazwę trucka, ponieważ znalazłem jąw google, dopiero po powrocie do domu. Na aucie nie widnieje żadne logo. Podeszliśmy więc porażeni wszechobecnym różem i wszystko stało się jasne. Foodszak to mobilny bar specjalizujący się w serwowaniu naleśników. Na słodko i słono.


strefa 9 strefa 10

Po sporym burgerze nie mieliśmy specjalnie ochoty na zbyt wiele, więc wybraliśmy stworzoną przez siebie, deserową kompozycję, składającą się z serka waniliowego i banana. Cena – 15 zł. Jak rzekł mój znajomy, ceny warszawskie i faktycznie. Właściwie tyle samo płacimy obok za smacznego, treściwego burgera.

Foodszak to młody projekt i widać to na pierwszy rzut oka. Szybkość działania obsługi nie jest jeszcze na pewno atutem, wystarczy powiedzieć, że na swojego naleśnika czekaliśmy ponad 10 minut, choć przed nami wydawany był tylko jeden, a w środku auta znajdują się dwa blaty do smażenia.

W końcu otrzymujemy zamówienie na papierowym talerzyku.

strefa8 strefa 8

Słabym rozwiązaniem są widoczne na pierwszym zdjęciu siedziska rozstawione obok foodtrucka. Siedzenia są, ale stolików brak. Przy tej wielkości naleśnika nijak nie da się go chwycić w rękę, trzeba go kroić, więc rozstawienie samych siedzonek nie jest najlepszym pomysłem. Sam naleśnik jest smaczny, zapieczony na sam koniec już z dodatkami w środku. Serek słodki, kremowy, typowo naleśnikowy. Ogólnie smaczna rzecz, ale raczej nie warta 15 zł. Za dobre naleśniki tyle płaci się w lokalach, gdzie można usiąść i zjeść w spokoju. Tym bardziej przeraża cena 19 zł za naleśniki słone, w których składniki także nie są specjalnie wyszukane.

Podsumowując, jeśli jeszcze uświadczymy ładnej pogody, polecam przejść się do strefy kibica pod Halę Stulecia. Jeśli nie lubicie siatkówki, to na pewno znajdziecie coś ciekawego do jedzenia. Na koniec ciekawostka. Ostatnio na naszym facebookowym fanpage’u wspominaliśmy o Przysmaku Świętokrzyskim, którym zajadaliśmy się w dzieciństwie. Jak się okazuje, można go dostać także pod Halą Stulecia, wprost z frytkownicy.

strefa 1

 

The Winners Pub – konkurs

Dawno nie było na blogu żadnego konkursu, więc szybko nadrabiamy zaległości i tym razem mamy dla was bon warty 50 zł do jednego z naszych ulubionych miejsc we Wrocławiu, czyli The Winners Pub. Fanom dobrej wołowiny Winnersa specjalnie przedstawiać nie trzeba. Zresztą zerknijcie sami na naszą recenzję: The Winners Pub.

Foto - Facebook The Winners Pub

Foto – Facebook The Winners Pub

Co zrobić, aby wygrać bon warty 50 zł do wykorzystania w Winnersie? Wystarczy polubić facebookowy fanpage  The Winners Pub oraz w komentarzu na naszym facebookowym fanpage’u (tutaj) wpisać lub wysłać w mailu (wroclawskiejedzenie@wp.pl) nazwy trzech burgerów dostępnych w menu Winnersa.

Konkurs trwa do godziny 23.59 w niedzielę 24. sierpnia. Wśród osób, które poprawnie odpowiedzą na pytanie, wylosujemy nagrodę od The Winners Pub.

Zapraszamy do udziału!

Mobile Burgers Wrocław, czyli czekanie się nie opłaciło

Ostatnio mieliśmy na blogu relację z miejsca serwującego burgery idealne, tym razem zaprosimy was na spotkanie z czymś mniej przyjemnym. Przyznam, że powstające co i rusz nowe burgerownie zaczynają być nieco irytujące. Istnieje tak wiele ciekawych opcji, kiedy myśli się o rozpoczęciu przygody z gastronomią, że aż ciężko uwierzyć widząc kolejne nowe miejsca z burgerami. Mniejsza o to, jeśli ktoś o przygotowywaniu tego specyficznego jedzenia ma pojęcie. Zazwyczaj jednak za burgery zabierają się ludzie kompletnie bez kompetencji, i wtedy zaczyna się problem. Właśnie z taką sytuacją spotkaliśmy się podczas WrocLove FoodLove, czyli wrocławskiego zlotu foodtrucków, który odbył się 16. sierpnia na terenach przy Hali Stulecia. Owszem, trafiliśmy na pozycje świetne, jak choćby pyszne kanapki z wołowiną z foodtrucka Chyży Wół. Tradycyjnie nie zawiódł Pasibus, ale jak wszędzie, można było natrafić na słabsze ogniwa. Takim okazał się nowy na wrocławskiej scenie – Mobile Burgers Wrocław.

wroclove burger mobile 5

Podczas dotychczasowych dwóch foodtruckowych świąt we Wrocławiu, dominującym tematem były kolejki przy każdym z aut. Nie ukrywam, lekko irytujące, ale do przeskoczenia, zwłaszcza jeśli ktoś nie zjawił się, aby skonsumować tylko jedną potrawę. Wystarczy sposób, zamówienie w kilku miejscach i spokojne czekanie. Kiedy byliśmy już po zjedzeniu trzech różnych dań, naszła nas ochota na kolejnego – po Pasibusie – burgera. Kroki skierowaliśmy do tego przy, którym teoretycznie panował najmniejszy ścisk, co spowodowane było zapewne niezbyt długą historią i popularnością Mobile Burgers Wrocław.

Rzeczywiście, udało nam się zamówić dość szybko, ale już czas oczekiwania miał wynieść 40 minut. Trudno, przeżyjemy. Menu dość standardowe, bez specjalnych udziwnień. Co ciekawe, schowane w taki sposób, że ciężko cokolwiek dostrzec, zwłaszcza przy większej kolejce.

wroclove burger mobile 6

Zamawiamy dwa razy Farmera, prosząc o dobrze zgrillowany boczek. Otrzymaliśmy swój numerek, mianowicie 16 i na spokojnie udaliśmy się spożywać inne pyszności. W momencie składania zamówienia wydawany był numerek drugi, więc przed nami znajdowało się jeszcze kilkanaście osób, co nie wydawało się być specjalnym dramatem.

W międzyczasie zdążyliśmy zjeść jeszcze pyszny krem z pomidorów na stanowisku Zupy i wróciliśmy pod foodtrucka z burgerami.

wroclove zupa 1

Po rzeczonych 40 minutach podeszliśmy spytać jak wygląda sytuacja z naszym zamówieniem i, nieco nas zamurowało, kiedy dowiedzieliśmy się, że obecnie wychodzą burgery z numerem… 10. Skoro jednak już zamówiliśmy, czekaliśmy dalej, przyglądając się ciekawym scenom dziejącym się pod Mobile Burgers Wrocław. Do auta co chwilę podchodzili klienci chcący zamówić burgery, niestety w odpowiedzi słyszeli, że zamówienia nie są póki co przyjmowane. Jak dla nas, marketingowy strzał w stopę.

Swoją drogą, skoro podczas zlotów foodtrucków i tak kolejki są spore, i oczekiwanie na zamówienia się przedłuża się dość mocno, może niezłym pomysłem byłoby np. informowanie klientów o stanie ich zamówienia smsem?

Przyglądając się z boku na to co dzieje, nasze obawy o to czy otrzymamy swoje burgery, nieco przybrały na sile, ponieważ tempo wydawania zamówień spadało drastycznie z każdą chwilą, a obsługa w liczbie trzech osób chyba nie do końca ogarniała co się dzieje dookoła. Kiedy od naszego pierwszego podejścia do kasy Mobile Burgers Wrocław minęła godzina i czterdzieści minut, w nasze ręce w końcu trafiły burgery. Wcześniej jednak chowając się przed deszczem pod daszkiem foodtrucka, zerkaliśmy jak idą przygotowania.

wroclove burger mobile 4

Pominę już nieład panujący na grillu, ale tego co działo się podczas przygotowywania mięsa, już nie. Po uformowaniu wołowiny i włożeniu jej na grill, człowiek obsługujący to stanowisko tak żarliwie przyciskał burgery łopatką, że traciły one wszelkie soki, dodatkowo potwornie brudząc grill, który nie był później czyszczony przez nałożeniem kolejnej porcji mięsa. Już wtedy można było domyślać się, że burgery będą suche. Na sam koniec mięso jest pieprzone oraz obficie posypywane papryką w proszku. Ostatecznie otrzymujemy zawiniętego w papier śniadaniowy a’la burgera.

wroclove burger mobile 1 wroclove burger mobile 2 wroclove burger mobile 3Farmer, czyli 160 g wołowiny, ser, ogórek, sałata, pomidor, cebula, smażony boczek i na naszą prośbę jeszcze jalapeno. Za całość zapłaciliśmy 15,50 zł.

Ciężko opisać to co otrzymaliśmy, zwłaszcza po zjedzeniu nieco wcześniej świetnego burgera z Pasibusa. Bułka jak z Lidla, podobna do tych serwowanych w barach, gdzie hamburgera możemy kupić za 4,5 zł. Pomimo podpiekania jej w piecyku, dalej była miękką i gumowata, o chrupkości można zapomnieć. Przechodząc dalej, pierwszy w oczy rzuca się ser typu gouda w plasterku, surowy, nieroztopiony. Do boczku przyczepić się nie mam prawa. Był dokładnie taki, jak sobie zażyczyliśmy. Upieczony właściwie na skwarek, chrupiący i nadający nieco życia temu mdłemu burgerowi.

Mięso właściwie powinienem przemilczeć, ponieważ okazało się suchym wiórkiem, przypominającym w smaku kotleta mielonego. Nie żebym nie lubił mielonych, ale nie o to chodziło podczas zamawiania burgera.

Sos? Jaki sos? W środku odnalazła się tylko jakaś ciapka majonezu, ale kompletnie zgubiła się w całości. Warzywa świeże, owszem, ale na tle ogólnej beznadziei, nie miały szansy zaistnieć. Papryczki jalapeno o swojej ostrości słyszały chyba ostatni raz będąc jeszcze na krzaczku, natomiast straciły ją kompletnie w octowej zalewie, z której zostały wyjęte przed podaniem. Całość okazała się tak sucha, że po trzech gryzach ciężko było przełknąć kolejne.

Nie przedłużając, burger w Mobile Burgers Wrocław okazał się katastrofą, drugą była długość oczekiwania, a trzecią podejście do klienta. Załoga MBW nie zrozumiała jeszcze chyba, że warto uśmiechnąć się do klienta, zagadać, może opowiedzieć o swoim produkcie. I jeszcze na koniec. Nie próbuję się czepiać na siłę. Większość foodtruckowych ekip będących na zlocie potrafiło sobie poradzić z długimi kolejkami, serwując przy tym smaczne jedzenie. Jeśli ktoś wykonuje swoja pracę za karę, to niestety, ciężko o sukcesy.

Mobile Burgers Wrocław

ul. Hubska 102/118

facebook.com/MobileBurgers

 

Soczewka, czyli burger genialny

Do tej pory, kiedy chciałem zjeść naprawdę świetnego burgera na spokojnie, czyli nie stojąc przy foodtrucku, udawałem się do Winnersa. Burgery w tym miejscu w połączeniu ze świetnym klimatem pubu stanowiły doskonałe połączenie. Przez długi czas nie spodziewałem się, że trafię we Wrocławiu na miejsce, które skutecznie pobije jakość z Winnersa. Dużo dobrego słyszałem o powstałej niedawno restauracji Soczewka, choć idąc tam nie nastawiałem się na cuda, ponieważ w ostatnich czasach przeżyłem już sporo rozczarowań w miejscach, które rzekomo miały być świetne.

Foto - wroclaw.pl

Foto – wroclaw.pl

Restauracja, czy właściwie bar, którego przewodnim motywem w menu jest wołowina, powstała na miejscu, gdzie przez poprzednie 24 lata znajdował się zakład optyczny właśnie o nazwie Soczewka. Wołowina jest tu obecna w burgerach, jak i w postaci steków, a cały proces przygotowywania, jeśli mamy na to ochotę, możemy obserwować siadając w ostatniej sali dość sporego lokalu. Ja wybieram opcję wakacyjną, czyli konsumpcję na ogródku znajdującego się w samym sercu Wrocławia.

Menu ułożone jest na stolikach w postaci podkładki pod talerz, więc od razu możemy zerknąć na propozycje dań.

soczewka 1 soczewka 2

Długo się nie zastanawiając, mimo że wybór jest spory, wybieram pierwszą pozycję, która jednak nie jest typowym standardem dostępnym w innych barach. Cheddar Burger za 27 zł to połączenie sera cheddar, surówki coleslaw, krążków cebulowych i majonezu.

Przy zamówieniu mam jedną prośbę, mianowicie chciałbym zamienić majonez na sos BBQ. Niezwykle miła pani kelnerka, która od pierwszego momentu sprawia wrażenie znającej się na swoim zawodzie, informuje, że ogólnie takie zmiany raczej nie są mile widziane na kuchni z racji sporego wyboru w karcie, ale na moje specjalne życzenie postara się zrobić wszystko, aby sos barbeque znalazł się w moim burgerze. Jak się później okaże, był to doskonały ruch z mojej strony. Na koniec z ust kelnerki pada pytanie o stopień wysmażenia burgera. Decyduję się na medium. Dodatkowo mamy możliwość wyboru pomiędzy aż czterema różnymi bułkami, a mój strzał pada na tą tymiankowo-cytrynową.

Buki do wyboru: sezamowa/ pełnoziarnista/ tymiankowo- cytrynowa/ z sepią. Foto - facebook Soczewka

Buki do wyboru: sezamowa/ pełnoziarnista/ tymiankowo- cytrynowa/ z sepią. Foto – facebook Soczewka

Słoneczna pogoda sprawiła, że nie zapytałem nawet o czas oczekiwania, skupiając się na możliwości rozkoszowania się przebywaniem w najbardziej urokliwym miejscu we Wrocławiu, czyli na Rynku. Jak się jednak okazało, czekać nie musiałem za długo, ponieważ po niespełna 15 minutach kelnerka obsługująca mój stolik przyniosła burgera. Chwilę wcześniej trafił na niego zamówiony napój w kojarzącym się z PRL-owskimi stołówkami kubeczku, co – jako fanowi tych czasów – niezwykle przypadło mi do gustu.

soczewka 3

soczewka 4

Mój burger wygląda niesamowicie, został podany z frytkami oraz krążkami cebulowymi i sosem pomidorowym.

soczewka 5

Na początek próbuję frytek i krążków. Maczam je w sosiku pomidorowym, który jest niezwykle delikatny, lekko ziołowy, zdecydowanie górujący nad wszelkimi kupnymi ketchupami. Co ważne, wszystkie sosy są wykonywane na miejscu o czym jeszcze za chwilę wspomnę. Krążki otoczone są delikatną panierką i smakują wybornie. Z kolei frytki są co prawda z mrożonki, ale takie jak lubię, grube, dodatkowo posypane ziołami, co doskonale podkręca smaki w połączeniu z sosem.

Najważniejszym bohaterem okazał się jednak Cheddar Burger.

soczewka 6Już na pierwszy rzut oka i węch można było stwierdzić, że będzie to coś świetnego. Nie spodziewałem się jednak aż takiego WOW. Bułka tymiankowo-cytrynowa została doskonale zgrillowana z obu stron, dzięki czemu nawet po wypłynięciu soków z burgera pozostała chrupiąca. Wspaniałym doznaniem okazały się dochodzące z niej cytrynowe smaki.

soczewka 7 soczewka 8

Co tu dużo mówić, ten burger okazał się wybitny. Mięso zdjęte z grilla w idealnym momencie, podane zgodnie z zamówieniem, lekko różowawe w środku. Sam smak wołowiny to już w ogóle inny wymiar, a także kamyczek do ogródka tych, którzy na naszym facebookowym fanpage’u w komentarzach próbują przekonywać cały świat, że wołowina najlepiej smakuje sama, bez przypraw. Przykro mi, kucharze w Soczewce właśnie udowadniają jak należy doprawić mięso do burgera, żeby pozostało soczyste, a do tego świetnie smakowało. Arcydzieło.

Jeśli dodam do tego dodatki, czyli chrupiące krążki cebulowe oraz surówkę coleslaw w połączeniu z aksamitnym, robionym na miejscu sosem BBQ, okaże się, że trafiłem na burgera idealnego. Po kilku gryzach utwierdziłem się w przekonaniu, że ludzie na kuchni maja pojęcie na temat tego co robią. Sos BBQ w Soczewce jest idealny, lekko słodkawy, z dymnym posmakiem oraz wyczuwalnymi kawałkami śliwek, a co najważniejsze, stanowi dopełnienie burgera, a nie jego dominujący element. Ogólnie całość jest tak skomponowana, że wszystkie składniki doskonale ze sobą współgrają. Zaskakująca, ale pozytywnie jest surówka coleslaw, roztopiony cheddar świetnie podtrzymuje mięso, a delikatna bułka do samego końca utrzymuje wszystko w jednym kawałku.

Lepszego burgera we Wrocławiu nie jadłem i wiem, że kucharze w Soczewce postawili całej reszcie poprzeczkę bardzo wysoko. Wielkim plusem jest przemiła i sprawnie działająca obsługa, która umiejętnie doradza i zna kartę bez zająknięcia, a o poszczególnych pozycjach z menu opowiada barwnie i ze znajomością. Polecam z pełnym przekonaniem o jakości mięsa, dodatków, całego burgera i kompetencji pracowników. Wrocław ma bar z burgerami na najwyższym poziomie, bezsprzecznie.

Soczewka

ul. Rynek 20/21

facebook.com/soczewkawroclaw

 

Street Burger, czyli pewnego poziomu nie da się przeskoczyć

Czasami, kiedy jeżdżę sporo po mieście, staram się zatrzymać choć na chwilę, na małą przekąskę w miejscu, w którym jeszcze nie jadłem. Kilka dni temu udało mi się zakręcić w okolicach Arkad, więc szybko przypomniałem sobie, że kiedyś widziałem tam malutką burgerownię pod nasypem. Szybkie zerknięcie w Google i mogłem się udać do baru Street Burger, mieszczącego się pod nasypem przy ul. Bogusławskiego, zaraz za Teatrem Polskim.

Foto - Facebook Street Burger

Foto – Facebook Street Burger

Sam lokal urządzony jest w dość typowym dla knajpek pod nasypami stylu. Kilka stolików z wysokimi krzesłami, bar wzdłuż jednej ze ścian, i tyle. Zaraz po wejściu, na ścianie po lewej stronie natrafiamy na menu.

street burger 1

W menu uderza w nas dość dziwna opcja, a mianowicie: „Burger w bułce lub z frytkami”. Rozwiązanie dość kontrowersyjne, przyznacie. Poza tym, możemy wybierać pomiędzy bułkami XL lub XXL, które obsługujący nas właściciel Street Burgera z wielką chęcią przedstawia. Z opcji bez bułki jednak zrezygnuję, zamawiam więc Cheeseburgera XL oraz dodatkowe frytki, a za całość płacę 21 zł. Siadam przy stoliku, zerkając ukradkiem jak smaży się mój burger. Mięso zostało wyciągnięte z lodówki  już uformowane i natychmiast trafiło na rozgrzanego grilla. W tym czasie przyrządzano resztę składników. Cała operacja trwała jakieś 8-10 minut, po czym na moim stole najpierw znalazły się frytki.

street burger 2

Grube, usmażone na chrupko, oczywiście z mrożonki, ale przyzwoite. Szkoda tylko, że ktoś postanowił je zasypać solą. Tacka od razu skojarzyła mi się z frytkami podawanymi na dworcu we Wrocławiu jakieś 15 lat temu.

Ważniejszym puntem okazał się jednak sam burger, dość monstrualnie wyglądający na pierwszy rzut oka.

street burger 3 street burger 4

W Cheeseburgerze, poza bułką i wołowiną, znalazło się miejsce dla stopionego cheddara, czerwonej cebuli, sałaty lodowej i ogórka kiszonego. Można powiedzieć, klasyk.

street burger 5

Całość została dosłownie zalana majonezem, pomieszanym prawdopodobnie z ketchupem. Nie sos okazał się jednak największym problemem, a wysokość burgera. Po złapaniu całości i lekkim zgnieceniu, okazało się, że nie jestem w stanie ugryźć burgera, ponieważ jest zwyczajnie zbyt duży. Zrobiłem więc jedyną rozsądną rzecz, która przyszła mi do głowy, i wyjąłem nadmiar sałaty, której w środku było faktycznie bardzo dużo.

Pierwszym wyczuwalnym elementem, po premierowym gryzie, była bułka. Zaskakująco dobra, nie napompowana, lekko przypieczona na grillu, nie chłonąca majonezu. Właściwie tylko dzięki jej dość zbitej strukturze jakoś udało się utrzymać wszystko do końca w jednym kawałku, choć łatwo nie było.

street burger 6

Choć nikt wcześniej mnie o to nie pytał, wołowina została usmażona na różowo, na co narzekać nie mogłem. Mięso przywoite, ale zdecydowanie zdominowane przez zbyt dużą ilość dodatków. Nawet po usunięciu nadmiaru sałaty, mięso nie mogło się przebić przez smak majonezu, kwaskowatośc ogórka, no i wspomnianej już sałaty. Wołowinie zabrakło wyrazistości także dlatego, że nie zostało w żaden sposób doprawione. Czysta wołowina, która nie została potraktowana ani pieprzem, ani solą. Trochę to za mało, tym bardziej w połączeniu z fatalną mieszanką majonezowo-ketchupową.

Cheddar, który miał nadawać charakterystycznego smaku także zaginął w gąszczu innych dodatków, z których jeszcze jeden otrzymałem na papierowej tacce obok burgera. Wystarczyła jedna próba, żeby zorientować się, że mam do czynienia z kupną, dostępną w marketach surówką z białej kapusty. Było to coś pomiędzy białą kapustą z marchewką, a kapustą kiszoną. W każdym razie – niejadalne, kompletnie niepasujące do burgera.

Byłem, zjadłem, szybko zapomniałem, tyle. Street Burger okazał się kolejnym miejscem bez wyrazu, które powstało na fali mody burgerowej w Polsce. Niestety, nie wszyscy mogą i potrafią wybić się ponad przeciętność.

 

Street Burger

ul. Bogusławskiego 46

facebook.pl/streetburger

Byczy Burger, czyli burgery z muzyką Dżemu w tle

Liczba food trucków we Wrocławiu rośnie w imponującym tempie, a jednym z najnowszych jest kolejny specjalizujący się w serwowaniu burgerów – Byczy Burger. Chłopaki, którzy prowadzą tę burgerownię na kółkach stacjonują na stałe na terenie Dworca PKS, ale mi udało się ich złapać podczas odbywającego się pierwszy raz w sobotę Wrocławskiego Bazaru Smakoszy przy Hali Stulecia.

10590511_263374857185858_2774446287765914416_n

Kiedy przyszliśmy było jeszcze zamknięte, więc skorzystaliśmy ze świetnej pogody, rozkładając się nieopodal Byczego Burgera, czekając na otwarcie. Właściciele już się przygotowywali, a w międzyczasie napiliśmy się pysznej lemoniady od Taho Cafe.

bazar1

Wypiliśmy, i akurat można było podchodzić do food trucka, aby zerknąć na to, co znajdziemy w menu.

byczy burger 9Ceny przyjazne, a ceny napojów – świetne. Mało co irytuje mnie tak bardzo, jak nabijanie rachunków cenami napojów. W Byczym Burgerze wszystko jest ok. Woda za 2 zł, Cola za 4 zł. Jeśli chodzi o burgery, to wybierać możemy pomiędzy standardami oraz – dla osób, które nie przepadają za mięsem – opcją burgera ze smażonym serem. Moja żona decyduje się tradycyjnie na Klasyka za 15 zł, ja złotówkę droższego Byczego Hot, prosząc jednocześnie o naprawdę ostrą wersję dodatków i dobrze wysmażone mięso dla żony, która nie może spożywać surowego.

Na swoje zamówienie czekaliśmy przy stoliku rozłożonym przez właścicieli obok auta jakieś 10 minut, po czym otrzymaliśmy jako pierwszego Klasyka.

byczy burger 1 byczy burger 2

Klasyk, czyli wołowina, sałata, majonez, cebula, pomidor, ogórek i ketchup. Burger zostaje podany na plastikowym talerzyku i, po pierwszym rzucie oka na mięso, przewidywałem, że dobrze wysmażone to ono nie jest. I faktycznie, wołowina w Klasyku została zgrillowana idealnie, na różowo w środku, tyle że nie w tym burgerze. Jak się później okazało, mój burger został wysmażony, a więc o ile został popełniony błąd, to szukając pozytywów – chłopaki znają się na swojej robocie i wiedzą jak wysmażyć mięso w sposób  jaki życzy sobie klient. Pomylone zostały natomiast burgery.

byczy burger 4

Jakoś to przeżyliśmy, przechodząc do próbowania smaków. Na pierwszy strzał – bułka. Jak dla mnie świetna, niemal tak samo dobra jak ta z Pasibusa. Posypana sezamem, idealnie chrupiąca na zewnątrz, podpieczona na grillu i mięciutka w środku. Nie jest za gruba, dzięki czemu nie dominuje i nie wysusza burgera. Do ostatniego momentu trzymała w ryzach wszystkie składniki.

Mięso jest dość grubo zmielone, soczyste. Czuć, że to dobrej jakości, smaczna wołowina, ale na pewno do dopracowania pozostało jej doprawienie. W mięsie brakuje czegoś, co sprawiłoby, że będzie się wyróżniało spośród natłoku nijakich ostatnio burgerowni. Niewątpliwie jednak jest smaczne. Gorszym elementem są niestety dodatki. Zwyczajny, kupny ketchup i majonez to jednak za mało. Aż prosiłoby się o dodanie jakiegoś ciekawego sosiku, który urozmaiciłby smaki.

Drugim zamówionym burgerem był Byczy Hot, czyli wołowina, sałata, papryczka jalapeno, cebula, majonez i salsa.


byczy burger 5

byczy burger 3

byczy burger 6 byczy burger 8

Mięso, mimo że wysmażone, nie okazało się za suche i smakowało – podobnie jak w poprzednim burgerze – nieźle. O bułce było wyżej, jest świetna. Problemem okazują się jednak dodatki, a właściwie sosy. Majonez, poprzez swoja ilość, stłumił właściwie wszystkie smaki, a salsa w sumie niewiele różniła się od ketchupu. Faktem jednak jest, że to trochę nasza wina, ponieważ mogliśmy poprosić o burgera z dodatkiem dostępnego sosu BBQ.

Coś, gdzieś dzwoni, ale jeszcze nie wiadomo, w którym kościele. Uważam, że potencjał w Byczym Burgerze jest spory, ale zdecydowanie zastanowiłbym się nad zastąpieniem zwykłego majonezu i ketchupu fajnymi salsami oraz może nieco doprawił mięso. Daję jednak chłopakom spory kredyt zaufania, ponieważ oczekiwanie na jedzenie umila nam głośno grająca muzyka Dżemu, który kocham miłością podobną do jedzenia. Dla Dżemu i bardzo fajnej bułki, a także – mam nadzieję – poprawiających się niebawem dodatków, będę śledził rozwój tego baru na kółkach.

Byczy Burger

ul. Sucha/Joannitów przy Dworcu PKS

facebook.pl/byczyburgerwro

Pasibus – konkurs

Konkursowy sezon na naszym blogu w pełni. Tym razem mamy dla was zaproszenie dla dwóch osób na burgery do Pasibusa, czyli miejsca, którego fanom burgerów specjalnie przedstawiać nie trzeba. Zresztą zerknijcie sami na naszą recenzję: PASIBUS

konkurs na wlasnego buksa

Co zrobić, aby wygrać zaproszenie na burgera dla dwóch osób? Wystarczy polubić facebookowy fanpage  Pasibusa oraz w komentarzu na naszym facebookowym fanpage’u (tutaj) wpisać lub wysłać w mailu (wroclawskiejedzenie@wp.pl) opis swojego wymarzonego burgera. Aby wszystko miało ręce i nogi, prosimy o korzystanie z takiego szablonu:

[NAZWA BURGERA] – 100% wołowiny, składnik 1, składnik 2… , czyli np. Włoski Pastuch – 100% wołowiny, rucola, sos pomidorowy, parmezan, boczek 

Konkurs trwa do godziny 23.59 w piątek 1. sierpnia. Wśród osób, które poprawnie odpowiedzą na pytanie, wylosujemy podwójne zaproszenie na burgera do Pasibusa.

Zwycięzcę wyłoni komisja w skład której wchodzą właściciele Pasibusa. Zwycięski burger na 2-3 dni zagości w menu Pasibusa, a jeśli się sprawdzi, wejdzie do niego na stałe.

Zapraszamy do udziału!