Thai-Viet, czyli dobra azjatycka kuchnia

W ostatnim czasie odwiedziłem kilka azjatyckich knajpek we Wrocławiu, w poszukiwaniu najlepszej z nich. Trafiłem zarówno na świetne jedzenie w Mai Lan, jak i na dramat w Ha-Noi. Na naszym Facebookowym fanpage’u zapytałem was gdzie jeszcze warto się udać. Jedna z odpowiedzi zaprowadziła mnie na ulicę Sztabową, do Baru Thai Viet.

thai viet z zewnątrz

Lokal już od wejścia – przez swoje zdobienia – wygląda na nieco kiczowaty. W środku wystrój nie różni się za wiele, ale są klienci, nawet nie mało, a to dobry znak. Zresztą nie od dziś wiadomo, że chcąc zjeść przyzwoite azjatyckie jedzenie w przyzwoitej cenie, nie możemy spodziewać się przesadnej czystości takiego miejsca. Mnie to jednak nie przeszkadza, bo zwracam uwagę na smak dań.

Menu jest niezwykle obszerne, zawiera wszelkiego rodzaju dania mięsne oraz z owocami morza i tofu. Moją uwagę przykuwa na początek Pad-Thai i kurczak Curry. Mam jednak pewne obawy, więc decyduję się na coś bezpiecznego, i co lubię.

Na przystawkę oczywiście zamawiam sajgonki z surówką w cenie 7 zł. Dobieram także dwa dania główne – kurczaka w cieście za 13 zł oraz kurczak z trawą cytrynową na ostro za 15 zł. Proszę kelnera, aby to drugie danie było faktycznie bardzo ostre, nie tylko z nazwy.

Kelnerzy to także osobna historia Thai-Viet. Z kuchni słychać bliżej nieznany azjatycki język, a na sali obsługują nas dwaj dość swobodnie podchodzący do swojej pracy Polacy, którzy jednak są bardzo mili, informując zawczasu, że podanie zamówienia może nieco się opóźnić z powodu dużej ilości klientów. Ok, nie ma problemu, 20 minut nikogo nie zbawi, zwłaszcza jeśli ma być dobrze.


thai viet menu 1 thai viet menu 2

 

Nie mija jednak 10 minut, a mimo faktycznie dużej ilości gości w restauracji, na moim stole pojawiają się trzy sajgonki z surówką z białej kapusty. Do sajgonek możemy wybrać jeden z dwóch sosów, niemal tradycyjnie w każdej chińskiej knajpce stojących na barze. Decyduję się na ten bardziej czerwony, ostry.

thai viet ajgonkiUwielbiam sajgonki, jadłem je już w wielu miejscach, ale tak dobrych – jeszcze nigdzie. Chrupiące, z naprawdę niespotykanie dużą porcją mocno przyprawionego mięsa i grzybków mun w środku, doskonale zgrały się z palącym w przełyku sosikiem i świeżą surówką. Pochłonąłem je w sprinterskim tempie, i gdyby nie fakt, że zamówiłem jeszcze inne dania, domówiłbym kolejną porcję sajgonek. Genialne!

Cóż jednak, pora zjeść kolejne danie, które zostało podane zanim jeszcze skończyłem jeść przystawkę. Tak więc obawy o długi czas oczekiwania można odłożyć między bajki.

thai viet kurczak w cieście

Kurczak w cieście, danie jakże banalne, a zarazem smaczne. Próbuję tej pozycji w menu właściwie w każdym „”chińczyku”. Porcja jest spora, choć nie tak duża jak w Mai-Lan. Numer 20 z karty podany jest – podobnie jak sajgonki – z surówką z białej kapusty oraz ryżem. Dokładam do tego ponownie ostry sosik i… odpływam.

Pyszne, chrupiące ciasto, delikatny i idealnie usmażony, a nie przesmażony kurczak, no i ta świetna surówka. Dobre jedzenie, za niewielkie pieniądze.

Jak tu coś jeszcze w siebie wcisnąć po takich dwóch daniach? Jakoś trzeba, więc otrzymujemy kolejną porcję tym razem Kurczak z trawą cytrynową na ostro, standardowo, z ryżem i surówką.

thai viet kurczak z trawą

To danie podeszło mi najmniej, głównie przez ogromną ilość sosu rybnego, którym doprawiony był kurczak. Danie w sumie dość przewidywalne, z sosem o podobnie konsystencji do większości tego typu pozycji. Kurczak obtoczony w sezamie, z dodatkiem, papryki, kiełków i chili. Prosiłem o bardzo ostre danie, i je otrzymałem. Moja odporność na ostrość jest naprawdę spora, ale przy jedzeniu tego kurczaka musiałem kilka razy sięgnąć po wodę.

Pokrojony w paski kurczak był dobrze wysmażony, ostry, a przez potrawę, po przebiciu się przez nielubiany przeze mnie sos rybny, przewija się fajny, cytrynowy posmak. Nie zdołałem już zjeść całej porcji, tego byłoby za dużo.

Ogólnie, mimo tego sosu rybnego, kurczak jest smaczny, a „przedawkowanie” z sosem – mam nadzieję – jest tylko wpadką.

Przy kolejnej wizycie postaram się już skusić na kurczaka curry i Pad Thai, do czego przekonały mnie poprzednie dania. Widać, że kucharz ma pojęcie o tym co robi i przyrządza ciekawe potrawy. Sajgonki zdecydowanie przebijają wszystkie inne, które jadłem we Wrocławiu.

Z czystym sumieniem mogę polecić Thai-Viet, bo wielu lokali z tak dobrym azjatyckim jedzeniem we Wrocławiu raczej nie spotkacie.

 

Thai-Viet

ul. Sztabowa 78 A

facebook.com/BarRestauracjaThaiViet

7 comments

  1. W ostatnim czasie niestety knajpa mocno osłabła ze względu na obsługę, chodzi o jednego bardzo gburowatego i zuchwałego brodatego kelnera, który bez pardonu „wali na Ty” i ogółem jest średnio miły.

  2. Jeśli polecacie takie knajpy jak ta na Sztabowej, to boję się pomyśleć co będzie dalej..
    Miałam nieprzyjemność jeść w tej restauracji. Każde krzesło wołało o nowe obcie, a jedzenie okazało się niestety fatalne. Już na samym początku zdziwił mnie fakt, że zamiast ryżu nie mogę w tej samej cenie wziąć np. makaronu. Zamówiłam więc kurczaka chrupiącego w sosie słodko-kwaśnym,a mój chłopak pikantną wołowinę. Gdy dostałam danie okazało się, że jest letnie a sos, ZIMNY sos, stoi przy ladzie z kasą i trzeba po niego iść. Danie mojego chłopaka było natomiast parzące ale przesolone.
    Nigdy jeszcze się nie spotkałam z prawe zimnym daniem w menu azjatyckiej restauracji.
    Biedny Wrocław…

    1. W większości knajpek azjatyckich makaron jest droższy od ryżu, standard. Co do jakości jedzenia, to cóż poradzić. Ty masz swoje racje, my swoje. Nam smakowało, sądząc po komentarzach, większości czytelników także.

      1. Ryż był właśnie w tej samej cenie czy makaronu czy frytek. No trudno, było i nigdy się nie powtórzy.
        Pozdro;-)

Dodaj odpowiedź do MO Anuluj pisanie odpowiedzi